2015/08/25

22-23.08


Idealnie, że już wtorek. Piszę do was prosto z mojej 4 godzinnej lekcji, jako że dość szybko wyrobiłam się z zadaniem, pozwoliłam sobie na chwilę blogowania. Jak zwykle mam wyrzuty sumienia z powodu mojego minimalnego blogowania w ostatnim czasie. Instagram trochę nadrobiłam, chyba sami musicie przyznać, że w ostatnim czasie zasypywałam was zdjęciami? Przed chwileczką wypiłam kawę i czuję się jak nowonarodzona, no prawie jak zmartwychwstanie. Wczoraj, a właściwie dzisiaj zasnęłam o godzinie pierwszej w nocy, a pięć godzin później byłam już na nogach i z uśmiechem na twarzy szykowałam się do szkoły. Komiczne jest to jak wszyscy po kolei opowiadają o tym, że w tym roku biorą się za naukę, w tym roku nie ma bimbolenia i takie tam gadanie. Ojojoj, ja nigdy nie miałam takiego postanowienia, po prostu działam jak zawsze. Staram się zawsze być przygotowana i ogólnie rzecz biorąc ogarniać materiał na bieżąco, żeby później nie mieć potrzeby poświęcenia całego dnia na naukę. Z tymi szkolnymi postanowieniami jest trochę jak z postanowieniami noworocznymi, 90 % wymięka po pierwszym tygodniu, a 10 % próbuję przetrwać pierwszy semester (''próbuję'' hehe). Ja uważam, że jeśli zależy Ci na dobrych ocenach, to wystarczy tylko się przyłożyć i dążyć do celu i żadne ''w tym roku biorę się za naukę'' nie okaże się pomocne.

Sobota i niedziela. Dwa cudownie spędzone dni. Mieliśmy cudowną pogodę, w sobotę było 26 stopni, niedziela była jeszcze piękniejsza, bo aż 29 stopni! Pierwszy raz w tym roku ja i David wybraliśmy na opalanko, opalanko na skałach. Szwedzkie skały chyba nigdy nie przestaną mnie zachwycać, dla moich znajomych takie widoki są czymś normalnym, oni dorastali przecież w takim środowisku. Dla mnie to coś pięknego, za każdym razem muszę sfotografować te cudowne widoki. W 29 stopniową niedziele wybraliśmy się an wyspę Hönö. Płynęliśmy promem, zjedliśmy lody, a właściwie to David zjadł, ja wciągnęłam sałatkę z kurczakiem, zrobiłam dużo zdjęć i tak właśnie spędziłam tą cudowną niedziele. To była taka mała niespodzianka Davidowa.  













2015/08/20

SUMMER'15 - FOTOMIX

No to co, no to koniec wakacji. Przynajmniej tutaj w Szwecji, młodsze roczniki zaczęły swój rok szkolny w poniedziałek, ja natomiast zaczęłam swój wczoraj. Spodziewałam się tego, że wakacje zlecą szybko i tak też było. Mam wrażenie, że to właśnie wczoraj wróciłam z zakończenia roku z torbą pełną starych zeszytów, że to właśnie wczoraj żegnałam się z moimi znajomymi i życzyłam im cudownych wakacji. Od tego czasu minęły prawie trzy miesiące. Chciałabym wypisać tutaj wszystkie szalone rzeczy jakie teoretycznie planowałam przez te wakacje zrobić, ale szczerze za dużo szaleństwa w tegorocznych wakacjach się nie pojawiło i gruncie rzeczy to z tego powodu, że po prostu nie miałam ochoty na żadne takie przeżycia. Większość wakacji spędziłam na biboleniu. Bimboleniu z moim chłopakiem. Obejrzeliśmy wiele filmów, byliśmy za zakupach - w poszukiwaniu sukienki na mój tegoroczny bal (o tym jeszcze wspomnę w osobnym poście), byliśmy w Stockholmie, mieliśmy okazję mieszkać razem, gotowaliśmy i piekliśmy ciasta, ostatnie tygodnie przeleżeliśmy w łóżku z 39 stopniową gorączką i innymi nieciekawymi objawami mononukleozy ( nie ja, a on). Ale mimo wszystko, mimo tego, że wakacje nie były obsypane fajerwerkami, nie jestem w żaden sposób nimi zawiedziona, pogoda była jaka była, no trudno, być może za rok będzie lepsza i wtedy uda mi się zrobić wszystkie te rzeczy, które nie zdążyłam zrobić w tym roku. Co rok wszyscy narzekają na wakacje, a bo pogoda, a bo to nie wypaliło, a bo tamto, ale gdyby tak spróbować spojrzeć na to wszystko pozytywniejszym okiem, gdyby tak docenić te wszystkie radosne chwile spędzone ze znajomymi, nowo poznane twarze i nowo odkryte miejsca. Wierzcie mi lub nie, ale coś w moim myśleniu przez ostatni rok się bardzo zmieniło, wiem, że pisałam o tym w jakimś poście, ale możliwe, że przeoczyliście. A chodzi mianowicie o to, że zaczęłam dostrzegać coś pozytywnego w każdym człowieku, coś pięknego w każdej chwili, zaczęłam się otaczać ludźmi, którzy sprawiają, że jestem szczęśliwa, a na margines przeniosłam męczących ludzi, którzy wytwarzali negatywną energię.

Z racji tego, że to już koniec wakacji, przygotowałam dla was mały fotomix.


Cudowny 5 czerwca, ja i D zrobiliśmy sobie wycieczkę rowerami. Jeden z cieplejszych dni tego lata.



Nasze nogi pośród skał, wyjazd do Varberg'u, jakiś miesiąc temu?

Chyba nigdy mu nie wybaczę tego palca na zdjęciu. 


Podczas naszej wycieczki do Stockholmu. Uwierzycie, że było tam tak pięknie?



Całe życie na maku, piękne róże od mojego Davida, no a trzecie zdjęcie nie potrzebuje komentarza.. 


Midsommar i bardzo zimny dzień. 



David, Espresso House i Stockholm. 


PRZEpyszny drink w Pinchos!


Kolejne piękne kwiatełki!


Podczas drogi gdzieś tam..



Śniadanko u Davida.


O mami, ale śliczność!







2015/08/06

6.08


poniedziałek 3/08
Ktoś tu dostał kopa motywującego do działania. Okropnie stęskniłam się za cykaniem zdjęć, koło siebie mam chorego chłopaka i nie wygląda na to, aby do jutra wyzdrowiał, ale za cel postawiłam sobie, że jak tylko postawię go na nogi, wezmę się za fotografię, bloga no i książki. Brzmi trochę jak postawienie noworoczne. Jak u mnie? Co mnie? Cudownie a nawet lepiej. Wakacje kończą się za dwa i pół tygodnia, ale zamiast narzekać postanowiłam w tym roku je po prostu wykorzystać w 100 %!!

środa 5/08
Wróciłam właśnie do domu. Jestem w swoim pokoju, leże w swoim łóżku i piję liptona. Czyli wszystko wróciło do normy. Za chwileczkę zabieram się za ogarnianie zdjęć w komputerze oraz telefonie.. Moje ogranizowanie zdjęć skończyło się katastrofą, 5 tysięcy zdjęć zniknęło, a ja nie wiem co robić? Halo, Houston, mamy problem!

czwartek 6/8
Zdjęcia odzyskane, ale Iphoto szwankuję. Od wczoraj próbuje rozszyfrować ten program, ale nie wygląda na to, abym była bliska celu. Whatever, muszę pochwalić się tą piękną skandynawską pogodą! uwierzycie, że dzisiaj 23 stopnie? W końcu mogę zostawić kurtkę w szafie i zacząć się opalać. Lepiej późno niż wcale.

2015/07/27

I CÓŻ, ŻE ZE SZWECJI?



Hej, halo, dzień dobry!! Jak mijają wam te przecudownie chłodne wakacje? Odnoszę wrażenie, że co rok to zimniej. Byłam tak entuzjastycznie nastawiona do dni wolnych od szkoły.. wiecie, okulary przeciwsłoneczne, sukieneczki, klapeczki i kapelusze, a tu wiatr i 14 stopni. Codziennie pada i mam wrażenie, że od kwietnia pogoda jest cały czas taka sama. No cóż, jak zwykle mam zbyt duże oczekiwania.. W sobotę dwa tygodnie temu wróciłam z Polski, nic o moim wyjeździe nie wspominałam na blogu, bo to tylko 7 dni, siedem intensywnych dni. Przed wyjazdem zrobiłam sobie taką mini listę (która zajęła całą kartkę A4) rzeczy do zrobienia/kupienia. Nie spodziewałam się, że w sobotę wyruszę do Szwecji ze skreślonymi wszystkimi punktami. Z wyjazdu jestem bardzo zadowolona. Tydzień czasu to bardzo krótko, ale ja wykorzystałam ten czas w 100 %!! Odwiedziłam rodzinę, byłam nad morzem, kupiłam rzeczy które kupić planowałam, odwiedziłam Szczecin i TK Maxx'a, zjadłam moją ulubioną pizze i spotkałam Marysię. W sobotę o 9 rano lekko zawiedziona faktem, że nie zdążyłam kupić pieróżków wyruszyłam w podróż do Świnoujścia. A o godzinie 13 siedziałam na promie i modliłam się żeby te 7 godzin minęło jak najszybciej. I tutaj ogromne podziękowania należą się mojej Violetce, która przed wyjazdem zaopatrzyła mnie w książke ''love, Rosie''. Przeczytałam 250 kartek i przeczytałabym pewnie więcej, ale kilka wzruszający wersów w książce doprowadziło mnie do płaczu i nie chciałam, aby ludzie pomyśleli, że coś ze mną nie tak. Z tego czego właśnie się dowiedziałam, okazuję się, że powstał nawet film na podstawie tej książki! wow, super będzie obejrzeć po przeczytaniu książki. Mam nadzieje, że równie dobry jak te 450 kartek.

Wracając do Świnoujścia, promu i mojego przyjazdu tutaj - nigdy nie myślałam, że Szwecja stanie się miejscem do którego będę w jakoś emocjonalny sposób przywiązana. Cieszył mnie wyjazd, pobyt w Polsce, ale jeszcze bardziej cieszył mnie fakt, że wracam do Szwecji, do mojego Dawida no i byłam podekscytowana mieszkaniem samej! .. pierwszy raz w życiu, no i może nie do końca samej ;) Niżej podrzucam kilka zdjęć z wyjazdu. Buziaki dla was! Ja wskakuje pod koc, bo marżnę.