2016/10/01

MIESZKANIE SAMEMU


Jak to jest mieszkać samemu? No jak to właściwie jest? Pamiętam, że kiedy byłam młodsza, myśl że kiedyś wyprowadzę się od moich rodziców i zamieszkam sama była taka nierealna i właściwie w pewnym stopniu przerażająca, jak ja sobie poradzę? będę przecież tęsknić? Nie będę czuć się samotna? Z pewnością nie samotna, w moim przypadku wygląda to tak, że mieszkam razem z moim chłopakiem, tak więc nie ma tutaj mowy o samotności. Mam do kogo się odezwać, mam kogo przytulać, mam komu się wygadać. Myślę, że znacznie trudniej byłoby przeprowadzić się samemu, bo w tym przypadku jesteśmy skazani na siebie samych. Czasami zastanawiam się jak to by było gotować obiad dla siebie samej lub też zasypiać samemu. Cóż, myślę, że dla wielu to tylko kwestia przyzwyczajenia. 

’’Powodzenia w mieszkaniu razem, zobaczymy czy zdacie ten egazmin’’
. I osoby które życzą nam powodzenia na myśli mają tutaj nie tylko kłótnie, które mogą zrodzić się znaczniej szybciej niż przy mieszkaniu osobno, ale też znudzenie się sobą. Aj, na ten temat mam dużo do powodzenia, bo praktycznie od poczęcia naszego związku dostawałam komentarze od ludzi, bo się sobą znudzicie, jak wy możecie spędzać ze sobą tyle czasu, bla bla bla. Jednym uchem wpuszczałam, drugim wypuszczałam, bo takie słowa słyszy się najczęściej od koleżanek terapeutek związkowych, które z poważnym związkiem nigdy nie miały do czynienia. Na początku starałam się wytłumaczyć, że mi i D taki układ odpowiada. Uwielbiamy spędzać czas razem, i nawet wtedy gdy mamy coś do zrobienia, to staramy się pomagać sobie nawzajem, ja chętnie pomogę D z jego ciężarówką (możecie sobie tylko wyobrazić jaka ze mnie kobieta masterkująca) , a on nie miał nigdy problemu pomóc mi z nauką, bądź też innymi rzeczami, które w innym razie musiałabym zrobić sama. Od roku mieszkaliśmy razem na dwa domy, kilka dni w tygodniu u D, kilka u mnie. Nie na własnym, ale mimo wszystko mogliśmy w jakiś sposób poczuć jak to jest ’’mieszkać pod jednym dachem’’. Nigdy, przenigdy nie naszła mnie myśl, że nudzę się D, nie. Coś takie po prostu nie ma dla mnie istnienia. Właściwie to szkoda mi ludzi, którzy nudzą się swoimi parterami. Przykre to takie. Sama miałam koleżankę, która powiedziała, że ona i jej chłopak nie mogą przebywać ze sobą więcej niż 24 godziny, bo później to już tylko irytacja, która nie prowadzi do niczego dobrego. Smutne to. Bo jakie taki związek ma szanse na przetrwanie, kiedy zdecydują się na przeprowadzkę razem, po 24 godzinach irytacja, po tygodniu szajba a po miesiącu wariatkowo. No ale już tak na poważnie, nie wydaje mi się, że kiedyś będę w stanie zrozumieć takie pary. Oczywiście mogę zgodzić się z faktem, że czas dla siebie jest ważny, ale jeśli mam być szczera to właściwie od początku brakowało nam z D czasu dla związku. Mieliśmy go zdecydowanie za mało (kilka godzin w tygodniu, być może dla innych byłby to ogrom czas). D miał prace, ja szkołe. Do tego dochodziły inne obowiązki. Czas dla siebie miałam w szkole, a D w pracy.

Dzielenie się obowiązkami -
 osoby które życzą nam zdania egzaminu, mają na myśli także obowiązki domowe. I tutaj powtórzę się i powiem, że ja i D mieszkaliśmy ze sobą przed naszą przeprowadzką ’’na swoje’’, tak więc dzielenie się obowiązkami nie jest dla nas niczym nowym. Nasza współpraca jeśli chodzi o gotowanie czy o sprzątanie jest nie do opisania, więcej myślę, że nie muszę się wypowiadać na ten temat. No może dodam, że oby dwoje jesteśmy pedantami. 

Przed przeprowadzką słyszałam o tym, że zazwyczaj po wyprowadzeniu z domu kontakt z rodzicami znacznie się poprawia. Myślę, że to prawda. Przede wszystkim zaczynamy znacznie bardziej doceniać się nawzajem. Zrozumienie, akceptacja i chęć pomocy. Dzięki przeprowadzce mogłam dostrzec jak bardzo mogę polegać na moich rodzicach, wiem, że zawsze mogę na nich liczyć i o wiele łatwiej jest mi teraz zrozumieć ich życiowe wybory niż wcześniej. Teraz kiedy sama muszę prasować, gotować, zmywać, prać, dopiero teraz zauważam w ilu rzeczach byłam wyręczana. Oczywiście nie chcę tutaj zabrzmieć jak rozpieszczony dzieciak, bo nawet kiedy mieszkałam w domu u moich rodziców, to gotowałam, prałam, miałam swoje obowiązki i nigdy nie miałam z tym problemu, z tym, że dopiero teraz zauważam, ile tego naprawdę jest. Ale ja uwielbiam zajmować się mieszkaniem, uwielbiam prać, prasować, także jest jak najbardziej okej! P
oza tym, codzienne telefony, bądź też odwiedziny sprawiają, że stajemy się sobie bliżsi niż wcześniej. Dziwne prawda?


Tak więc zbliżamy się do plusów i minusów mieszkania ’’samemu’’. Takim największym według mnie plusem jest bycie panem własnego losu. Kiedy mieszkałam z moimi rodzicami musiałam wiele razy iść na kompromis. Teraz decyduje o wszystkim sama (z D rzecz jasna). Meblowanie mieszkanie to też następny według mnie ogromny plus, wcześniej miałam tylko swój pokój, teraz mam szersze pole manewru. Lepszy kontakt z rodzicami o którym wspomniałam wcześniej to też bardzo pozytywna sprawa. Poczucie odpowiedzialności, no i takie prawdziwe wejście w dorosłe życie. Po większym zastanowieniu, nie widzę minusów związanych z wyprowadzką. Nie wiem być może powinnam zaczekać i wypowiedzieć się na ten temat po dłuższym czasie? 

16 comments:

  1. Ja na przeprowadzkę muszę jeszcze poczekać, ale już planuję jak to wszystko miałoby wyglądać. To musi być niesamowite uczucie mieszkać na swoim :) Życzę wam mnóstwo szczęścia!
    bemystrength..

    ReplyDelete
    Replies
    1. tak, to zdecydowanie niesamowite uczucie. Ja też planowałam wszystko duuużo wcześniej! Dziękuję :)

      Delete
  2. Super post, mieszkanko przepiękne!
    Czym się zajmujesz po szkole? Pracujesz w swoim wykształceniu? :)

    ReplyDelete
  3. mieszkanie z ukochaną osobą nie może być złe :)

    ReplyDelete
  4. Bardzo optymistycznie to wygląda w Twojej perspektywie :) Ja trochę się boje mieszkania z chłopakiem. Mamy inne poglądy, jesteśmy inaczej wychowani i ja jestem leniuszkiem więc może nie być tak kolorowo :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, ale mimo wszystko jesteście razem, mieszkanie razem uczy odpowiedzialności i chyba nawet te największe leniuszki się odleniuszkowują :)

      Delete
  5. Fajnie, że wszystko układa się dobrze i nikt się sobą nie nudzi, to jest najgorsze. Oby tak zawsze było:)

    ReplyDelete
  6. takie koleżanki terapeutki są najgorsze :D

    fajnie piszesz :) zostaję w obs i zapraszam do mnie :)
    katarzynakoziej.blogspot.com

    ReplyDelete
  7. Jakie piękne wnętrze <3. Super piszesz.

    ReplyDelete
  8. Mnie to czeka w przyszłym roku i już nie mogę się doczekać. Samodzielne mieszkanie to ogromny krok ku samodzielności i już od dawna wyobrażam sobie, jak to będzie. Chyba najbardziej ekscytująca jest myśl o tym, że robię co chcę, wracam kiedy chcę, urządzam się jak chcę i sprzątam wtedy, kiedy mam na to ochotę.

    claudine-bloog.blogspot.com --> MÓJ BLOG
    KLIK

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jedno z najpiękniejszych wydarzeń w życiu. Tak jak wspomniałaś, mieszkanie samemu ma dużo zalet :)

      Delete
  9. Super że tak dobrze mieszka Ci się samej ;) Ja nadal nie jestem jeszcze na to gotowa ;)
    Obserwujemy? zacznij i daj znać u mnie ;)
    www.jagglam.blogspot.com

    ReplyDelete
  10. Kurcze, Klaudia! Obserwowalam cie od czasów photobloga, nie chce naginac faktów, ale wydaje mi się, że byl to koniec mojej podstawówki, a właśnie kończę licem :) pamiętam jak mnie zaskakiwalas, najpierw wyprowadzka, a później poważnie zaczęłaś blogowanie i byłam z tobą praktycznie przy każdym etapie, gdzie widac było jak dorastasz, stajesz się poważna i piękna kobieta! To śmieszne że tak naprawdę nie miałam z tobą żadnej interakcji, nie udzielam sie nawet w komentarzach, a dzięki zdjęciom i wpisom mogłam to wszystko przeżyć z tobą! A do tego komentarza zmotywowaly mnie twoje zaręczyny z D. bo nie mogłam uwierzyc własnym oczom, teraż zaglądam na twojego bloga sporadycznie, z przyzwyczajenia i ciekawości co u ciebie słychać, a tu taka nowina! I nie wierze, ze od małej Klaudii, dotrwalam do etapu kiedy jesteś już zaręczona i żyjesz właściwie na własnym! Nie pozostaje mi nic, jak życzyć Ci szczęścia razem z D i pogratulowac wam obojgu! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jej! Ucieszył mnie twój komentarz, naprawdę. Uwielbiam pisać i dzielić się wszystkim co pozytywne z moimi czytelnikami. Tak naprawdę nie wiem kim jesteście, skąd jesteście i czy kiedyś mieliśmy okazje zamienić zdanie. A przykre to takie, bo jak mówisz, przeżywałaś te wszystkie rzeczy ze mną, a ja nawet nie wiedziałam o twoim istnieniu. Po raz kolejny powiem, że cieszę się, że piszesz! Nigdy nie pomyślałabym, że są tutaj osoby, które trwają ze mną od czasu photobloga! Dziękuję za wszystkie miłe słowa! Buziaki :)

      Delete
  11. dla mnie tez wyprowadzka wydaje się byc czymś nierealnym i trudnym :D

    ReplyDelete