Wczoraj byliśmy z klasą na targach
książki, w Goteborgu. Jako, że nie jestem urodzona w Szwecji i
nie zbyt dużo wiem o szwedzkich pisarzach, nie wyczekiwałam jakoś
specjalnie tego wyjazdu. Mimo wszystko miło było ominąć cały
dzień lekcji i zrobić coś innego. Standardowo prawie całą droge
w pociągu spędziłam na uczeniu się ( i dzięki bogu, inaczej
pewnie musiałabym zarwać noc żeby wkuć w siebie materiał na dwa
dzisiejsze sprawdziany). Wracając do targów, było ciekawie.
Znalazło się nawet polskie stoisko, częstowali ptasim mleczkiem i
delicjami, szkoda, że kilka minut wcześniej zdążyłam najeść
się na jakimś brazylijskim stoisku, bo w innym razie.. oj chyba
wszyscy wiedzą, jak bardzo lubimy się z ptasim mleczkiem.
Ung cancer, to grupa szwedzkich wolontariuszy, która zajmuje się wspomaganiem/wspieraniem młodych ludzi chorych na raka. Bardzo ucieszyłam się jak zobaczyłam ich stoisko na targach, oczywiście razem z dziewczynami wspomogłyśmy organizacje, robiąc bransoletki z napisem ''fuckcancer''. Trafią one później do sprzedaży, a zarobione pieniądze, do organizacji. Moim zdaniem megafajna sprawa. Miło zrobić coś dobrego, dla kogoś innego.